piątek, 30 grudnia 2011

Michel Houellebecq - "Mapa i terytorium"


Houellebecq to niezwykle popularny pisarz francuski, sprzedający kilkaset tysięcy egzemplarzy swoich powieści. Kontrowersyjny i bezkompromisowy, za nazwanie islamu „najgłupszą religią świata” stanął przed sądem.  Nienawidzi swojej matki, zdeklarowany ateista. W najnowszej książce wspomina jednak o swoim potajemnym chrzcie. Ile z tego jest prawdą a poglądy przedstawione w książce należą do niego, a ile jest wytworem wyobraźni autora i zabawą z czytelnikiem? Tajemniczość i niejednoznaczność to znaki szczególne autora „Cząstek elementarnych”, które konsekwentnie ujawniają się także w najnowszej powieści.

Czytając „Mapę i terytorium” miałem wrażenie, że Houellebecq rozpoczynał pisanie z zupełnie innym nastawieniem i zamysłem niż go skończył. Możliwe jednak, że to także jest jedynie element pozornego chaosu a zadaniem czytelnika jest wyklarowanie końcowego sensu. Nie można jednak odmówić pisarzowi świetnego warsztatu, bowiem stylu można mu jedynie pozazdrościć. Lekkość pióra, swoboda i werwa tak w skrócie można określić sposób, w jaki „Mapa i terytorium” została napisana. W tym wypadku nie dziwi, że to właśnie jego, główny bohater Jed prosi o napisanie tekstu do katalogu swojej wystawy. Warto bowiem wspomnieć, że Houellebecq portretuje się a nawet umieszcza, jako jedną z głównych postaci książki.

Jedyny zarzut, jaki czynię tej książce to brak rozwinięcia poszczególnych wątków. Odczuwam niedosyt, że wątek jednej z niewielu ważnych kobiet, jaką była dla głównego bohatera Olga, nie doczekał się klarownego rozwiązania. Wydaje się nawet, że Jedowi zależało nawet bardziej na utrzymaniu bliższego kontaktu z autorem „Platformy”, jednak finalnie nie bardzo doszło między nimi do bliższej znajomości. Także w kontaktach między Jedem a jego ojcem właściwie mało się dzieje. Główny bohater wcale nie walczy o poznanie prawdy dotyczącej śmierci matki, a jego ojciec raczej nie przejawia inicjatywy. Książka w połowie przechodzi w stan zastoju, z opisami francuskiej bohemy, od której Jed i Houellbecq się odcinają.

Mimo mojego osobistego niedosytu mamy do czynienia z literaturą na naprawdę wysokim poziomie. Sądzę, że dzięki temu po jej przeczytaniu zadajemy sobie więcej pytań niż otrzymujemy odpowiedzi. Może właśnie dlatego, powieść intryguje i zmusza do szukania sensu. Dopiero po czasie, do czytelnika dociera niesamowity wydźwięk książki. Moim ulubionym zdaniem, które wynotowałem jest:

„Rzeczywiście nastąpił rodzaj podziału: z jednej strony fun, seks, kicz i niewinność, z drugiej trash, śmierć i cynizm.”

To luźne zdanie rzucone mimochodem przez jedną z postaci obrazuje wiele problemów, jakie aktualnie występują. Dzielimy się na czarno-białych, nie ma stanów pośrednich, zawsze musimy opowiedzieć się po jednej ze stron. Jest to przykład jak w jednym zdaniu Houellebecq potrafi wytknąć nam przywary, z jakich nie zdajemy sobie na co dzień sprawy, albo o nich zapominamy. Takich zdań, anegdot, wtrąceń, znajdziemy dziesiątki, jednak wszystkie składają się finalnie w jedną całość. Jakiego typu przesłanie otrzymujemy należy do czytelnika a mi pozostaje zachwyt nad błyskotliwością autora i niesmak, że nie wszystko zostało powiedziane.

Ocena: Więcej niż dobra, jednak pozostawiająca niedosyt. Przeznaczona dla osób ambitnych, szukających wyzwania w literaturze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz